Komentarze: 0
mam ochotę "wyć", nie płakać, ale poprostu "wyć". nie wiem dlaczego zą tak emocjonalnie reaguję, przecież nawet go nie poznałam. faaaaaaaaaaaaaaaak i co z tego. przecież on umiera :/ i nikt nie może zrobić nic. w sumie jeszcze wczoraj mówiłam : "sam jest sobie winien", ale nie, to nie tak. dziś to mi jakoś nie pasuję. DLACZEGO?? właśnie teraz jak zaczęło się choć trochę układać, ten obcy mi człowiek swoim "znikaniem" psuje wszystko. nie wiem co robić, czuję się taka bezradna!!!!!!!!!!!!!!! i to akurat dzisiaj w popielca. jak tu pięknie pasuje zdanie :"z prochu powstałeś i w proch się obrócisz"! heh jak to się dziwnie układa wszystko. widziałam w przelocie jego syna po tym jak zadzwoniła jego siostra z wiadomością że ojciec jest konający. to nie było piękny widok.dorosły mężczyzna próbujący powstrzymać łzy, które same płyną po policzkach <tak jak mi teraz>
zawsze tak podle się czuję jak ktoś z kręgu osób między którymi przebywam umiera. zupełnie jakby to był ktoś z rodziny, choć już 2 raz tak mocno przeżywam śmierć nieznanej mi zupełnie osoby! niedługo się dowiem że umarł. to okropne uczucie czekać na czyjąś śmierć, wiedząc nawet że jest nieunikniona. skoro ja tak reaguję, to jak musi czuć sie jego rodzina :(:(